To był pełen freestyle, zostało pół kilograma bobu i pusta lodówkowa otchłań, a bób z solą i oliwą jakoś wydawał mi się zbyt oczywisty. Gdzieś między porządkowaniem przestrzeni, wykańczaniem obrazu i odpisywaniem na maile powstała prosta i zaskakująco smaczna kompozycja. Do tego w naprawdę ładnym, nieoczywistym i świeżym kolorze. Bób jest krótko więc warto z niego korzystać na wszelkie możliwe sposoby, polecam w postaci puree albo składnika do sałatek, świetny jest też pieczony ale to wersja dla bardziej cierpliwych :). A ponieważ nie była bym sobą gdybym nie skręciła na wschód w pakiecie z mlekiem kokosowym i genialną op-artową witryną salonu Louis Vuitton w Kuala Lumpur (którą notabene splagiatowała ZARA w poprzednim sezonie).
ilość na 4 niewielkie porcje
1/2 kg bobu
1/2 puszki mleka kokosowego (200ml)
1/2 l gorącej wody
4 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki soli morskiej
1 łyżeczka chana masali
+ kolędra/mięta, sezam i sól morska
W wysokim garnku w pół litrze wody gotujemy bób z solą, chana masalą i dwoma ząbkami czosnku. Kiedy bób zmięknie miksujemy wszystko razem na gładką masę ok 3 minut (miksuję bób ze skórką). Następnie dodajemy mleko kokosowe (zostawiamy kilka łyżek do ozdoby) i pozostałe dwa ząbki czosnku, miksujemy jeszcze przez chwilę, aż całość nabierze ładnego koloru i płynnej, gęstej konsystencji. Zupę nakładamy do misek, dodajemy po łyżce mleka, posypujemy solą morską i sezamem, dodejemy listek czegoś zielonego i serwujemy. Gramy w zielone ! mniam
my chcemy notkę! :)
OdpowiedzUsuń