Mam
przyjaciela z którym czasami biegam. Pamiętam jak siedem lat temu zabrał
mnie do Lasu Kabackiego, zrobiliśmy rozgrzewkę i ruszyliśmy lekkim
truchtem. Po około kilometrze, no może dwóch, mój kompan najpierw
wyprzedził mnie o pół kroku,
potem o półtora, a następnie znikną z horyzontu. Nie, że bym była, aż tak
słaba i nie miała kondycji, ale ani jeździectwo, ani joga nie dają
wytrzymałościowego przygotowania do joggingu. Spokojnie doturlałam się
do końca wyznaczonej trasy wykończona ze zmęczenia, ale zdopingowana do dalszej
ciężkiej pracy. Kilka lat później, w
pewien uroczy majowy sobotni poranek, padło hasło biegamy. Słowo się
rzekło,
buty na nogi i w las. I ku naszemu obopólnemu rozbawieniu, ja pobiegłam,
a
kolega został w tyle krzycząc i machając rękami, że może by tak
wolniej. Życie bywa przewrotne: ja
polubiłam bieganie, a mój kompan został nauczycielem jogi. Mimo
wszystko
udało nam się zrobić dwa okrążenia parku, mniej więcej 8 km, co uważam
za
przyzwoity wynik, wrócić i zasiąść do śniadania. Przemokliśmy do suchej
nitki (co nie jest ostatnio żadnym zaskoczeniem), zmęczeni oraz mokrzy,
rzuciliśmy się na jedzenia. Góra sałaty z ostrym sosem i pitą
okazała się strzałem w dziesiątkę, lekko, szybko i przyjemnie.
Przy
okazji w Sztokholmie widziałam dziwną wystawę fotografii, a właściwie
fotomontażu. Zdjęcia dzieci, obrobione na lalki, głównie w scenerii
dżungli, nasycone kolory, mocne kontrasty, sztuczne oczy i wygładzona do
perfekcji skóra. Było w tym coś niepokojącego. Godne uwagi, autor: Ruud
van Empel. Enjoy.
ilość na dwie porcje
4 garści świeżego szpinaku
1/2 czerwonej papryki
1/2 opakowania kiełków
8 rzodkiewek
4 suszone figi
1/2 jabłka
sezam/gomashio
+ sos
Biegaczką nie jestem, ale na taką sałatkę z przyjemnością bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńSałaty pycha - polecam też bez biegania i niezależenie od pory :)
OdpowiedzUsuń