Większość z nas może celebrować tylko sobotnio-niedzielne śniadania. Poranna wizyta
na bazarze i w piekarni, dobieranie smaków, zapachów i kolorów.
Komponowanie idealnych elementów cotygodniowych rytuałów. Potem długie
biesiadowanie przy stole w towarzystwie najbliższych albo dobrej
książki. Zaspokajanie potrzeb podniebienia i gustu na kolejny "zaszybki"
tydzień. Tofucznica dla wielu może być substytutem z grupy: jak będąc
vegan jeść jak wszyscy. Wyglądem przypomina jajecznicę, a przy pomocy
czarnej soli można jej nadać nawet jajeczny smak. Sama rzadko odtwarzam
smaki "wszystkożerców", jednak zabawa formą i fakturą czasem skutkuje
wykreowaniem czegoś co gdzieś, jakoś istnieje. U mnie bardziej w wersji
południowo-wschodniej, suto doprawiona i z dodatkami, na dobry początek
dnia, choć było już południe.
ilość na jedną porcję:
1/2 cebuli
8 czarnych oliwek
4 suszone pomidory
125 g twardego tofu
1 łyżka oleju z suszonych pomidorów
1 łyżeczka przyprawy do kebaba
+ świeżo mielony czarny pieprz
1 łyżka słonecznika
+ natka pietruszki
+ pieczywo i inne dodatki
Posiekaną drobno cebulkę smażymy na oleju razem z przyprawami na złoty kolor. Następnie dodajemy pokrojone oliwki i pomidory, przesmażamy przez ok 1 minutę na średnim ogniu aby smaki się "przegryzły". Następnie zmniejszamy ogień i dodajemy tofu, które rozdrabniamy drewniana łyżką. Mieszkamy aż wszystko nabierze spójnej konsystencji i się zarumieni przez około 2 minuty. Przekładamy na talerz, posypujemy słonecznikiem i dodajemy pietruszkę.
Wyszło tradycyjne śniadanie do tego proponuję pachnące
pieczywo i turecką kawę, a na deser świeży sok
pomarańczowy. Rozkosz, hedonizm i czysta przyjemność. Do tego słońce,
potem spacer, rower i książki, co by więcej takich dni - upojnych i bardzo
smacznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz