Myślę że to nie jest mistrzowskie podanie sałaty, zdaje się też, że
wygląda na przegląd lodówki i ma za zadanie być paliwem na pół dnia, i
cóż dokładnie tak było. "Siedem dni w świecie sztuki" to nie
tylko tytuł właśnie przeczytanej przeze mnie książki (POLECAM autorstwa
Sarah Thornton ), ale także główny motyw minionego
tygodnia. Siedem dni na zmontowanie wystawy, siedem dni pracy, nerwów,
gaszenia pożarów i wymyślania alternatywnych rozwiązań. W rezultacie
siedem dni zwieńczonych sukcesem i spełnieniem, choć jeszcze na 15 minut
przed wernisażem łacina podwórkowa latała w powietrzu często i gęsto.
Wyszło super, w industrialnej przestrzeni gdyńskiego 3A Project Space we
współpracy z galeriawdomu.pl
udało się stworzyć wyjątkowy projekt, który można oglądać do 16 maja.
A
wracając do jedzenia, moja Olga zwana Żoną, która użyczyła mi dachu
nad
głową miała tak samo pracochłonny czas jak ja. Różnica polegała tylko na
tym, że ja biegałam z drabiną, workami z ziemią i kubłami farby, a Żona
nie wstawała od komputera. Do tego zupełnie zmienił nam się cykl dnia i
nocy. Głównie się mijałyśmy i nie było czasu nawet na wymienienie kilku
zdań, nie mówiąc już o wspólnym posiłku. Ale był taki jeden ranek
kiedy ta fura szpinaku z dodatkami stanowiła pretekst do wymiany
refleksji, pomysłów i frustracji. Zjednoczyło nas to śniadanie na placu
boju, choć szybkie i proste dało nam potrzebnego powera do dalszej
walki.
ilość na dwie szczere porcje:
3/4 opakowania świeżego szpinaku
2 pomidory malinowe
20 czarnych oliwek
1/2 cukinii
50g migdałów w płatkach
2 łyżki octu balsamicznego
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka miodu
1 łyżeczka świeżego pieprzu
+ 4 kromki domowego chleba z rozmarynem
Płuczemy
szpinak, siekamy oliwki i pomidory,
oraz na dużej tarce trzemy cukinię, wszystko układamy warstwami od razu na dwóch
talerzach. W szklance mieszamy sos sojowy z octem, miodem i pieprzem. Tak przygotowanym sosem
zalewamy sałatę. Wszystko suto posypujemy podprażonymi na patelni
migdałami. W drugiej wersji można wszystko wymieszać w dużej misce. Dla
chętnych chleb, Olga poprosiła o grzanki co też było fajną opcją.
Art is the way of survival!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz