czwartek, 25 kwietnia 2013

lekka kolacja z AFRYKĄ w tle

Znam pewną tancerkę. Wyjątkową kobietę dla której taniec jest czysta forma ekspresji i sztuki. Mima, który doskonale panuje nad każdym ruchem zachowując przy tym świeżość i ciekawość dziecka. Poznałyśmy się dzięki Butoh i tak już zostało. Kilka dni temu spędziłyśmy razem wyjątkowy wieczór. Towarzyszyły nam dźwięki pierwotne, etniczne, rdzenne, te najbliższe ciału i najgłębiej zakorzenione w sercu. Obie mamy słabość do podróży, obie dobrze czujemy się na czarnym lądzie. Dom Graż przepełniony jest przedmiotami ze świata, z czego każdy stanowi genialny punkt wyjścia do poznania innej kultury. Ja gotowałam, Graż mówiła. Były barwy, smaki, gesty i zapachy. Tęsknota za słońcem wzmocniła potrzebę koloru, na talerzu zawitała masajska czerwień i zieleń sawanny. Gdzieś po między słowami powstała kolacja. Prosta i lekka do degustacji przy orzechach i winie. Miałyśmy całą niespieszną noc - pole pole /spokojnie spokojnie/ - jak to mówią w Afryce.

ilość na 2 talerze

1 brokuł
1 czerwona papryka
1 garść orzechów włoskich
8 liści sałaty
10 czarnych oliwek
sól/pieprz
+ pasta z awokado na którą przepis TU

Brokuł dzielimy na kwiaty i gotujemy na parze, do momentu aż nabierze mocno zielonego koloru i będzie "sparzony" a nie rozgotowany. Paprykę kroimy w słupki, orzechy trzemy, liście sałaty myjemy i drzemy na mniejsze kawałki, oliwki drylujemy (jeśli trzeba) i siekamy. Układamy na talerzu wedle własnej fantazji, można podawać z chlebem albo innym pieczywem (świetne są roti).

siku njema - dobrego dnia w suahili

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz