piątek, 1 marca 2013

MARCHEWKOWA w kolorze siena palona


Pierwszy raz zupę marchewkową jadłam z moją mamą w Sienie, podczas dwutygodniowej eskapady po włoskich winnicach i zabytkach, w poszukiwaniu sekretu Dolce Vita. To akurat w tym renesansowym mieście trafiłyśmy na doroczny rajd starych sportowych samochodów, a że obydwie lubimy cztery kółka przez kilka godzin niczym zaczarowane obserwowałyśmy główny plac który zamienił się w prawdziwe muzeum motoryzacji. Był Aston Martin i Triumph Spitfire, Daimler Conquest Century i AC Cobra, wszystkie piękne, błyszczące i z klasą jakiej próżno szukać w futurystycznych projektach jutra. Jednak po tych kilku godzinach w pełnym słońcu i pełnych atrakcji zaczęłyśmy błądzić po małych sieneńskich uliczkach w poszukiwaniu smacznych zapachów. Jedna z wielu podobnych kamienic o fasadzie w słynnym kolorze nawiązującym do nazwy miasta kryła mała wielopokoleniową restaurację, gdzie szefostwo kuchni właśnie przeją młody syn, pełen zapału i ciekawych pomysłów na to, jak zmodyfikować kuchnię włoską. Karta miała kilka pozycji, wnętrze było all white, tylko na parapetach stały donice z ziołami, każda potrawa wyglądała jak mała dekoracja. Zupa marchewkowa była rewelacyjna. 

W drodze powrotnej do samochodu, w przejściu podziemnym całe ściany były wyłożone kafelkami, białymi standardowymi płytkami 10x10cm, każdą płytkę ozdobił inny artysta. Mała rzecz a cieszy.

na duży gar zupy - cztery porcje

6 marchewek
1/2 selera
1 pietruszka
1,5 l bulionu warzywnego (w wersji ekspresowej 1,5l wody i 1,5 kostki wegetariańskiej)
2 łyżki chana masali
6 łyżek sosu sojowego
3 cm korzenia imbiru
1/2 łyżeczka gorczycy
1/2 łyżeczki kminu indyjskiego
1 łyżka soku z cytryny
olej

+ kiełki brokułów/lucerny
+ nasiona słonecznika

W dużym garze na łyżce wybranego oleju podgrzewamy wszystkie przyprawy aż zaczną pachnieć, następnie wsypujemy posiekane warzywa i dusimy w małej ilości bulionu, po ok 5 min. dolewamy resztę bulionu i na małym ogniu gotujemy do zmięknięcia.  Miksujemy na gładką papkę i dodajemy sok z cytryny.

Ja podawałam ze śmietaną z orzechów laskowych (namoczoną garść orzechów miksujemy na gładką masę z gorącą wodą, sokiem z cytryny, solą i pieprzem) kiełkami i nasionami słonecznika, które można wcześniej podpiec na gorącej patelni (bez tłuszczu).

bon appetit

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz