Nieustająco pada więc nie pozostało mi nic innego jak przenieść słońce na talerz. Żywe barwy i soczyste smaki to podstawa przetrwania pierwszej fali jesiennej szarości. W ferworze różnych zdarzeń krem pachnący imbirem daje kopa do działania. Świeże figi dopełniają całość, a orientalne dodatki budują wielowątkowe historie. Zaczęłam się uczyć rosyjskiego, wypchnęłam Samuraia w pierwszy teren i sędziowałam na off roadzie. Przygotowania do drogi idą pełną parą. Aby było śmieszniej wszyscy wokół służą radą, upominają, uczą i zachęcają do przekraczania własnych granic. Tylko w tym całym ferworze wrażeń brakuje czasu na gotowanie. Ostatnio moja doba rozciągnęła się niczym guma do majtek i już nie wykazuje większej elastyczności, a mi cały czas marzą się jeszcze wieczorne czary w kuchni. Wczoraj późną nocą nasączyłam dom kolorem i zapachem. Polecam, bo dziś wczorajszy krem dał mi to dużo radości, mimo iż pity w samochodzie z termosu.
ilość na litr zupy
6 marchewek
1 pomarańcza
3 cm korzenia imbiru
2 kubki wrzątku
200 ml mleka kokosowego
4 łyżki sosu sojowego
1 łyżka oleju kokosowego
1/2 łyżeczki pasty czerwonego curry
+ świeża kolendra i figi
Około 15 minut gotujemy posiekaną w kostkę marchewkę z dwoma kubkami wrzątku, sosem sojowym, olejem i imbirem. Kiedy marchewka zmięknie zestawiamy garnek z ognia. W blenderze miksujemy na gładki płyn pomarańcz, mleko kokosowe, curry, kolendrę (ilość wedle uznania) oraz imbir z zupy. Zawartość blendera przelewamy do garnka z marchewką i miksujemy na gładki krem. Podajemy w salaterkach z wkrojoną świeżą figą i pałaszujemy do syta. Smacznego!
Piękny kolor ma ta zupa i ciekawy smak sądząc po składnikach:)
OdpowiedzUsuń