Wracam w nocy do domy, cały dzień w biegu, miejski maraton, torba
urwała mi ramię, a obcasy wbiły nogi w cztery litery. W mieszkaniu cisza,
tylko z okna widzę panoramę city, która zalotnie do mnie mruga. Stolica w
nocy odpoczywa, jest senna i zmęczona, szuka wytchnienia, milczy.
Jestem zmarznięta, trochę przez pogodę ale głównie ze zmęczenia. Jednak,
tak nakręcona ilością wrażeń, że już wiem, że łatwo nie zasnę. W
podróży w takim stanie ruszam w miasto w poszukiwaniu "food marketów",
zawsze można znaleźć je na węch i słuch, to najbardziej gwarne
miejsca po ciszy nocnej. Pełne garkuchni wystawionych prosto na ulicę
uginają się od kociołków z jedzeniem, wszystko bulgocze, syczy i paruje.
Nowe smaki, zapachy i konsystencję. W żółtym świetle migających
jarzeniówek czasem nie da się dojrzeć zawartości kotła. Sanepid na sam
widok uciekł by z krzykiem, jednak bee bun'y, phad thai'e, sajgonki, curry masale, roti i dhale
unoszą się w powietrzu i rozpływają w ustach. Zawsze smakują inaczej i
niezmiennie stanowią obowiązkowy punkt kulinarnej podróży.
W
tej ciszy czas się na chwilę zatrzymuję, zdrowe żywienie i zalecenia
dietetyków brzmią jak suahili na Filipinach, nie jadłam prawie cały
dzień i mój mózg nie może o tym zapomnieć. Siadam na krzesło albo raczej
się na nie osuwam i jedną ręką włączam czajnik. Zamiast herbaty nalewam
wrzątek do garnka, szybka zupa z indochińską nutą, na rozgrzanie i na
dobry sen. Zjem coś przecież i tak nikt się nie dowie.
1/4 brokuła
2 boczniaki
1/2 cebuli
2 brukselki
garść makaronu ryżowego w nitkach
2 łyżki pasty tajskiej Tom Kha lub pasty miso
1 łyżeczka soku z cytryny lub limonki
szczypta pieprzu syczuańskiego lub cayenne
sezam/gomashio
300ml wrzątku
Brokuła
dzielimy na kwiaty, cebulę kroimy w pióra, brukselki na połówki a
boczniaki "drzemy" na nitki wzdłuż blaszek. Warzywa wrzucamy do
gotującej wody z 2 łyżkami pasty tajskiej lub miso i gotujemy razem z
makaronem na dużym ogniu przez 3-4 min (warzywa mają być sparzone, a nie
rozgotowane). Dodajemy sok z cytryny/limonki, sezam i pieprz, jeżeli
mamy na stanie to można dorzucić liście świeżej kolendry albo szczypior.
Zupa jest impresją stworzoną z zawartości lodówki i ratuje mnie w
różnych sytuacjach, tak więc warzywa polecam jak najbardziej sezonowe,
cukinia, sparzony pomidor, kwiaty kalafiora lub szpinak też dadzą radę.
ໃນຕອນກາງຄືນທີ່ດີ - naitonkangkhun thidi - dobranoc w lao
ໃນຕອນກາງຄືນທີ່ດີ - naitonkangkhun thidi - dobranoc w lao
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz